Tytuł enigmatyczny ale dość bolesny. Zacznijmy od początku. Wczoraj mecz MKS Znicz Basket u siebie z drużyną Miasto Szkła Krosno. Pełna nazwa to Miasto Szkła, Innowacji i Koszykówki. Mnie interesowało to ostatnie. Przyjezdni to zespół numer dwa z tabeli, do tej pory niepokonani. Jak poradzi sobie MKS Znicz Basket?
Początek bardzo udany dla pruszkowskiej drużyny. Dwie trójki, potem layup Damiana Tokarskiego i prowadzenie. Kolejne akcje skuteczne i wynik bardzo obiecujący. Krosno pozwalało sobie tracić tylko kilka punktów i o zbudowaniu dużej przewagi przez Znicz nie mogło być mowy. Nie tylko przez skuteczność zespołu z Podkarpacia, ale też przez własne zastoje. Gra Pruszkowian to właśnie przez trzy kwarty takie zrywy, które owszem, były emocjonujące, jednak bardziej cenna jest stabilna przewaga. Początek drugiej połowy to pięć skutecznych akcji Krosna, 12 punktów z rzędu. Dzięki mozolnemu odrabianiu, najpierw Tokarski, potem Adam Kaczmarzyk, wolne Adam Linowskiego, Hybiaka i znów Kaczmarzyka i jest 53:50 dla gospodarzy. Na koniec kwarty Damian Tokarski dorzuca jeszcze 2 z wejścia pod kosz i 4 wolne. Niestety tylko cztery bo mogło być jeszcze 3 punkty dodatkowe przewagi.
Czwarta kwarta to powtórka początku 3-ciej kwarty. Niesamowicie skuteczna gra zza łuku 3 punktów w zasadzie pokazała moc drużyny z Krosna. 5 rzutów za 3 punkty praktycznie pod rząd, bez żadnej odpowiedzi ze strony Pruszkowa. 3 minuty gry całkowicie zmieniają obraz meczu. Strasznie było mi żal drużyny z Pruszkowa. Walczyli w obronie, biegali, zastawiali, nieźle w zbiórkach (14:7 w ataku dla Znicza!), tylko 8 strat przy 15 krośnian. A tymczasem 3 minuty wystarczyły na 4 trójki przeciwników, po minucie jeszcze jedna trójka i Krosno prowadzi 59:68. Prowadzenia i chyba wiary w wygraną już nie uda się odzyskać. Trzy zdjęcia, najpierw Marcina Kowalewskiego czekającego na wejście na plac, Adam Linowski w przerwie i trener z bliska, mówią same za siebie. MKS Znicz Basket przez 4:31 minuty nie rzuca nic. Niecelne trójki, osobiste, strata. Na koniec 7 punktów straty i Znicz próbuje odebrać piłkę faulami. Bez skutku. Na sekundę przed końcem meczu Adam Parzych z Miasta Szkła stawia kropkę nad “i” kolejną trójką. Gwóźdź.
Zdjęcia może trochę inne niż zwykle. Więcej twarzy zawodników, kilka bliskich portretów, jak zawsze fajny dunk Adama Linowskiego, choć fotografowany z połowy boiska. W trzeciej kwarcie filmowałem, mam nadzieję, że kiedyś nazbiera się materiału na jakiś edit.